Czyli coś z niczego – gdy już myślałam, że nic się ciekawego nie znajdzie w domu do jedzenia, wpadłam na pomysł, żeby na bazie klasycznego przepisu na risotto zrobić risotto z kaszy jęczmiennej. Wprawdzie zrobiłam je bez białego wina i parmezanu, co by dodało trochę kwaskowatości i kremistości, ale i tak wyszło świetnie. W każdym razie kucharz zadowolony, a i jedyny gość – czyli mój Tata – też, nawet wziął dokładkę :-)
niedziela, 16 września 2012
piątek, 14 września 2012
Pułapki euforii
godz.
13:19
Nie wiem, czy też to znacie – ja tak – długi czas coś nie wychodzi, coś się nie udaje, coś jest nie tak, jak byśmy chcieli, albo „jak być powinno”, i wtedy następuje obrót o 180°, pojawia się rozwiązanie i to nagłe poczucie, że teraz już będzie dobrze, że wyjdzie się na prostą. Zachłystujesz się tym uczuciem i... trrach!
wtorek, 11 września 2012
Marchewka i przegląd prasy (11.09.2012)
godz.
21:32
Dostałam wczoraj pyszną marchewkę ze znajomego gospodarstwa (dziękuję!) i naszła mnie dziś ochota na zjedzenie jej na surowo. Przypomniała mi się moja ulubiona surówka z dzieciństwa – prosta marchewka z jabłkiem, jednak jabłka w domu nie było. Ale surówka wyszła pyszna.
(Ciągle jeszcze nie umiem dobrze robić zdjęć jedzenia, w dodatku zepsuł mi się mój duży aparat i została tylko komórka do dyspozycji, no ale coś tam widać.)
(Ciągle jeszcze nie umiem dobrze robić zdjęć jedzenia, w dodatku zepsuł mi się mój duży aparat i została tylko komórka do dyspozycji, no ale coś tam widać.)
czwartek, 6 września 2012
Cienka różnica między słabością i siłą
godz.
02:43
Nagły, wszechogarniający lęk – słabość czy znak, że o wiele zbyt długo było się silnym? Czy w ogóle jest jakaś różnica między jednym i drugim? Tak naprawdę jej nie widzę. To chyba tylko dwie różne nazwy na ten sam rodzaj energii, widzianej z różnych perspektyw.
Gdy nie słuchamy wewnętrznego głosu, to będzie się stawał coraz silniejszy, ignorując go (czyli niejako będąc silnym), walcząc z nim, doprowadzamy do tego, że w pewnym momencie wybucha. Na przykład pod postacią ataku paniki. I wtedy to już się niby nazywa słabość. Że ja się czegoś boję, co przecież jest najnormalniejsze na świecie.
Gdy nie słuchamy wewnętrznego głosu, to będzie się stawał coraz silniejszy, ignorując go (czyli niejako będąc silnym), walcząc z nim, doprowadzamy do tego, że w pewnym momencie wybucha. Na przykład pod postacią ataku paniki. I wtedy to już się niby nazywa słabość. Że ja się czegoś boję, co przecież jest najnormalniejsze na świecie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)